Budując mosty, zawsze wygrywamy
Dialog buduje, monolog rujnuje współpracę. Stoimy dzisiaj u progu zmian w relacjach szef – pracownik. Nie tylko technologie, a przede wszystkim utalentowani ludzie będą budować przewagę konkurencyjną firm na całym świecie.
Marku, proszę przedstaw się nam zawodowo 🙂
Od kilku tygodni jestem w Warszawie, pracuję na stanowisku PHP Developer. A jeszcze w poprzednim roku byłem w Hongkongu, gdzie pracowałam jako Software Engineer w firmie, która monitoruje przesyłki na całym świecie. Moim zadaniem było tworzenie oprogramowania back-end przetwarzającego dane. Wcześniej przebywałem w Szanghaju, w kampusie zagranicznym Uniwersytetu Nowojorskiego, gdzie odbywałem praktyki naukowe, a konkretnie prowadziłem badania w dziedzinie informatyki kwantowej.
Century Avenue (世纪大道) główna ulica dzielnicy Pudong w Szanghaju
W Hong-Kongu byłeś szefem zespołu deweloperów. Jak zarządza się zespołem, w którym pracują ludzie różnych narodowości?
W naszym zespole trudno było się zgrać, ponieważ zarządzający firmą nieustannie rozrywali nas do zadań innych zespołów. Z profesjonalnego punktu widzenia, kwestie różnic kulturowych były mocno zauważalne – inaczej reagowaliśmy na krytykę ze strony management’u i mieliśmy inne nastawienie do oczekiwań. Natomiast z towarzyskiego punktu widzenia było zdecydowanie mniej różnic, wszyscy mieliśmy podobne zainteresowania i potrzeby.
Rozrywanie do innych zespołów rozwalało Waszą pracę? Powodowało demotywację?
Rozrywanie do innych zespołów skutecznie ją utrudniało, a demotywację powodował fakt, że do naszych zadań przywiązywano mniejszą wagę. System podejmowania decyzji był scentralizowany i działał tylko w jedną stronę, od góry w dół, bez względu na wiedzę, czy zdrowy rozsądek.
Wyobrażałeś sobie taki scenariusz… wiedząc jakie firma ma cele, pracownicy sami organizują się w zespoły i pracują nad osiągnięciem celów? Każdy zna swoje kompetencje i przejmuje odpowiedzialność za swoje zadanie.
Trudno mi powiedzieć, czy znając cele firmy potrafilibyśmy się zorganizować samodzielnie w taki sposób, aby tę firmę doprowadzić do realizacji tych celów. Z mojego doświadczenia wynika, że im więcej osób tym taka samoorganizacja gorzej działa. Znam też ludzi, którzy wolą mieć kogoś nad sobą, żeby uniknąć odpowiedzialności za ewentualne porażki.
Zdecydowałeś się opuścić firmę, a wraz z Tobą członkowie Twojego zespołu – domyślam się, że każdy z Was miał podobne powody.
Nie wszyscy odeszli, jednak faktycznie, firma przeszła przez ciężki okres – wielu utalentowanych deweloperów opuściło firmę.
Jakie były powody ludzi, który odeszli, w także Twój?
W większości przypadków (również w moim), nie byliśmy w stanie wykorzystać w pełni własnego potencjału lub sprostać oczekiwaniom przy udostępnionych zasobach. Nie jesteśmy typem ludzi, którzy chodzą do pracy tylko ze względu na wynagrodzenie finansowe, potrzebujemy rozwijać swoje umiejętności oraz mieć satysfakcję z wykonanych zadań.
Czy CEO firmy również miał wykształcenie i doświadczenie z branży IT?
Szef firmy nie miał wykształcenia w IT, jednak posiada umiejętności techniczne, które zdobył samodzielnie.
Wiadomo, że szefowie nie są wszechwiedzący… nikt z nas nie zna się na wszystkim. Czy w tej sytuacji byłoby lepiej, gdyby Wam / Tobie oddał stery – miałbyś wówczas większe poczucie sensu swojej pracy, gdybyś mógł wprowadzać zmiany w Jego założeniach? Czy szef Was słuchał? Dokonywał zmian, które Mu sugerowaliście?
Nasz szef zawsze znalazł czas, aby nas wysłuchać, jednak wprowadzanie zmian w życie to już zupełnie inna sprawa. My, jako zespół uzyskaliśmy szansę i swego rodzaju autonomię, jednak w naszym przypadku to nie wystarczyło – wspieranie produktu, naprawianie bug’ów zajmowało nam tyle czasu, że nie byliśmy już w stanie wprowadzać zmian, które sami zaplanowaliśmy.
Rozumiem, że to powodowało Waszą największą frustrację?
Słowem, które tutaj bardziej pasuje jest bezsilność. Kiedy ilość pracy do wykonania rośnie szybciej, niż jesteś w stanie ją wykona czujesz się bezsilny. Wyobraź sobie, że w tej sytuacji ktoś Ci mówi, że zgadza się na realizację wszystkich Twoich pomysłów i obiecuje Ci jeszcze więcej – to szlachetne – jednak czas na to nigdy się nie znajdzie.
Było Was za mało, czy raczej Wasze kompetencje i talenty przewyższały poziom realizowanych zadań? Mam wrażenie, że pracodawca nie bardzo wiedział, z kim miał do czynienia 🙂
Jeśli produkt jest tworzony w zgodzie z pewnymi założeniami będzie wymagał mało wkładu i modyfikacje będą proste w implementacje – jednak ma to swoją cenę. W naszej firmie ceniono jedynie MVP (Minimum Viabla Product), dlatego nasz produkt stał się rosnącą kulą śnieżną łatek na łatkach, a więc biorąc to pod uwagę definitywnie było nad za mało.
Pracodawca tego nie wiedział? Nie czuł, co się dzieje w firmie? Nie docierały do niego żadne sygnały?
Nie znam motywów jego działań, podejrzewam, że miał ważniejsze problemy do rozwiązania związane z innymi produktami.
Co powiedział Ci na „do widzenia”? Próbował Cię zatrzymać w firmie?
Obydwaj z założycieli firmy są bardzo pogodnymi i ciepłymi ludźmi. Niestety w mój ostatni dzień, jeden z nich nie był obecny w biurze, pożegnaliśmy się przez wiadomość na Telegramie. Natomiast drugi wypił ze mną pożegnalnego kieliszka 🙂 i z uśmiechem się pożegnaliśmy.
Gdybyś mógł realizować swoje pomysły, tzn. gdybyś miał czas i możliwości zostałbyś w firmie dłużej?
Na dłużej – na pewno, na bardzo długo – raczej nie. Życie w Hong Kong’u jest dosyć specyficzne, po czasie daje się we znaki, poza tym chciałbym nadać mojej karierze inny kierunek, zająć się zagadnieniami bliżej związanymi z moim wykształceniem – optymalizacją.
Dopytam jeszcze, czy przy założeniu, że realizujesz swoje pomysły w pracy… uważasz, że w takiej sytuacji, zarówno CEO, jak i pracownicy mieliby większą satysfakcję z pracy?
Uważam, że w ten sposób wygrywamy wszyscy, bez względu na hierarchię. Jeśli pracownik lubi swoją pracę, osiąga zawodową satysfakcję, z takimi ludźmi przyjemniej się pracuje i ma to wpływ na zawodowe otoczenie.
Zdjęcie Marka zrobione w metrze w drodze do pracy na wyspę Tsing Yi (Hongkong)
Co Twoim zdaniem CEO / zarząd myśli o pracownikach, a co pracownicy myślą o CEO / zarządzie?
Wolałbym to trochę rozszerzyć i odpowiedzieć bardziej ogólnie – sądzę, że ktokolwiek zatrudnia osobę techniczną oczekuje “make it work”, jesteśmy swego rodzaju narzędziem. Żartobliwie mówiąc, programista to taka maszyna, z jednej strony wlewasz kawę, z drugiej otrzymujesz oprogramowanie. Lubimy to, w końcu zbudowaliśmy wokół tego całą kulturę geek’a, czy nerda.
Dlatego też myślę, że wchodzimy już w inną erę pracy. Wielu pracowników na świecie są żywymi przykładami, że im to nie odpowiada. Nikt nie chce być narzędziem, czy maszyną. Pracownicy nie chcą realizować czyjejś wymyślonej strategii, tylko ją tworzyć i realizować = osiąganie pełni satysfakcji.
Tu mnie zagięłaś, myślę że powinienem sprostować: z moich obserwacji wynika, że często produkty, nad którymi pracujemy wcale nas nie obchodzą (oczywiście udajemy, że tak nie jest). Dla kogoś z góry to może i jest genialny produkt, jednak dla nas to tylko aplikacja, plugin lub cokolwiek nad czym pracujemy. Wtedy lubimy być taką maszyną, bo my chcemy widzieć jedynie problem techniczny, który za tym stoi. Nie interesuje nas, czyja to strategia dopóki nie psuje ona naszej technicznej wizji. Na przykład, jeśli trzeba wprowadzić nową funkcjonalność do systemu i w wyznaczonym czasie jesteśmy w stanie to zrobić jedynie w taki sposób, że co poniedziałek rano na dzień dobry przywita nas stos ticketów z błędami, to motywuje nas do “przejęcia steru” i wpłynięcia na strategię w taki sposób, żeby nie niszczyła naszej technicznej wizji produktu.
Bardzo popularne jest teraz pojęcie „employer branding”, czyli szereg działań związanych z budowaniem wizerunku pracodawcy, aby przyciągnąć najlepszych pracowników do firmy. W efekcie okazuje się, że nowo zatrudnieni pracownicy mieli inny wizerunek pracodawcy przed rozpoczęciem pracy. Może warto, aby pracodawcy zamiast budować swój niespójny wizerunek (słaba reklama), powinni zastanowić się jak zmienić miejsce pracy, aby było przyjazne dla pracowników, czyli dawało faktyczną przestrzeń i nie demotywowało?
Mi wydaje się, że nie można powiedzieć, że pracodawcy nie starają się stworzyć przyjaznego środowiska. W Hong Kongu objawia się to prezentami, zabawkami w biurze, muffinkami ze StarBucks na śniadanie, wyjazdami na rejsy statkiem i tak dalej. W Polsce próbuje się nas zachęcić kartą MultiSport, prywatnym ubezpieczeniem, umową o pracę, etc. Moim zdaniem motywacją, która działa najlepiej jest otrzymanie udziałów w firmie i to właśnie polecam pracodawcom, którzy chcą żebyśmy okazali osobiste zaangażowanie, wtedy przestajemy być jedynie kimś kto otrzymuje pieniądze za zrobienie czegoś, stajemy się kimś komu zależy, aby firma rosła w siłę, ponieważ oficjalnie posiadamy jej część.
I to już ostatnie pytanie… gdybyś miał saksofon w pracy, grałbyś na nim w ramach odprężenia?
Jakbym grał na saksofonie w pracy, to wszyscy uciekliby przez okno… na 39. piętrze, ha ha ha 🙂
Dziękuję Ci za rozmowę i galerię zdjęć 🙂