Komunikacja wewnętrzna tworzona oddolnie przez pracowników

Cofnę się w tym materiale o kilka lat w swojej drodze zawodowej. To będzie krótka opowieść, jak zwykle o tym, że można inaczej… 

 

Zaczęłam kiedyś pracę na pokładzie pewnej grupy kapitałowej, w której skład wchodziło wiele spółek. Byłam wówczas „łącznikiem” pomiędzy zarządem, pracownikami, a otoczeniem organizacji w zakresie komunikacji, rozwoju ludzi i biznesu.

Moje zawodowe portfolio mówiło, że potrafię “grać” w komunikację wewnętrzną. Potrafię wykonać to, co do mnie należy: diagnoza – cel – grupy docelowe – przekaz – narzędzia – ewaluacja.

Dla organizacji, do której dołączyłam, był to czas głębokiego, naprawdę głębokiego braku zaangażowania i naturalnie braku zaufania. To okres, od dawien, dawna, odgórnie sterowanej komunikacji (czyt. “(…) bo zarząd tak chce”), a więc tzw. “malowania trawy na zielono” i wszystkiego, czego doświadczają pracownicy w dzisiejszych organizacjach.* 

Wchodząc na ten pokład – wiedziałam, że tak jest. Kolejne dni utwierdziły mnie w tym, co mi mówiono o firmie, co przeczytałam w internecie, etc. A ja zostałam zaproszona do tej współpracy, aby to naprawić. Przede mną było wiele innych osób, które po kilku tygodniach / miesiącach odchodziły z własnej woli. Pracownicy pozostawali więc zawsze z głębokim przekonaniem: “nie da się”. Dlatego też od początku, z nieprzejednaną szczerością przypominali mi zdanie, które wszyscy znaliśmy  z „Boskiej komedi”:

„Porzućcie wszelką nadzieję Wy, którzy tu wchodzicie”

Niektórzy z nich dodawali: “to transparent, który powinien wisieć przy wejściu głównym”.

Wiedziałam, jak jest. Zostałam, gdyż specjalizuje się w “trudnych” tematach. Dla mnie to naturalne środowisko pracy. Poszukać źródła i wraz z ludźmi dokonać tego, o czym Wam już kiedyś pisałam w tym materiale.

Stałam się częścią organizacji. Poznałam zespoły pracujące nad swoimi projektami. I od razu wiedziałam: dobrze sobie radzą, gdyż są specjalistami w swoich dziedzinach.

Jednym z moich zadań, jak się domyślacie, była komunikacja wewnętrzna pomiędzy wszystkimi spółkami, w których pracowali ludzie. Spółkami, które były rozproszone w różnych lokalizacjach. Ludźmi, którzy znali się tylko z maila, albo słyszeli swoje głosy podczas rozmoww telefonicznych. Jak czegoś od siebie potrzebowali, kontaktowali się ze sobą. 

Co zrobiłam?

Obserwowałam ich pracę, rozmawiałam z nimi, dopytywałam, a oni wszystko mi wyjaśniali. Nie znałam się na ich pracy. To sprawiło, że to oni stali się twórcami komunikacji wewnętrznej. Moją rolą było dotrzymanie im wsparcia i koordynacja publikowanych materiałów.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

To jest zupełnie naturalne. Najlepiej jest czerpać informacje ze źródła. I tak się stało. A oni stali się współtwórcami organizacji. Tak naprawdę zawsze nimi byli i są. Z tą różnicą, że od tamtej pory zaczęli się identyfikować z tym, co na co dzień robią. Stali się częścią “machiny”, która przez nich samych jest “nakręcana”.

To jest naprawdę bardzo proste, jeśli po drugiej stronie nie ma:

  • strachu
  • lęku
  • obaw
  • fałszu
  • kłamstwa
  • manipulacji
  • intryg
  • kombinacji
  • etc… 

Wówczas komunikacja ma sens.

 

*ten materiał powstał w odpowiedzi na Wasze prośby i chęć wsparcia w zakresie dzielenia się podobnymi doświadczeniami. Dziękuję, że jesteście!